Gra
Jack Ketchum, Dziewczyna z sąsiedztwatytuł oryginalny: The Girl Next Door
przekład: Łukasz Dunajski
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
data wydania: 9 marca 2016 r.
liczba stron: 340
ISBN: 978-83-61386-84-1
okładka: broszurowa ze skrzydłami
Są książki, których się nie zapomina. Historie w nich opisane potrafią głęboko wryć się w pamięć i sprawić, że na niektóre sprawy nie potrafimy już spojrzeć w ten sam sposób. Tyczy się to zarówno powieści pięknych, wzruszających, jak i tych przerażających i opisujących bestialstwo człowieka. Dziewczyna z sąsiedztwa Jacka Ketchuma należy do tej drugiej kategorii. A najgorsze jest w niej to, że została oparta na faktach.
Spokojne amerykańskie przedmieście zamieszkane przez rodziny z dziećmi. Wszyscy znają wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu się z sobą przyjaźnią. Do domu Ruth Chandler trafiają dwie dziewczyny, siostry Meg i Susan, których rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ruth jest ich jedyną krewną i choć ma pod opieką trójkę synów, przyjmuje do siebie dziewczynki. Dla osób z zewnątrz wszystko wydaje się w porządku, lecz w czterech ścianach domu zamieszkiwanego przez Chandlerów rozgrywa się dramat, którego finał będzie wstrząsający...
Historia opisana przez Jacka Ketchuma w Dziewczynie z sąsiedztwa jest oparta na faktach. W 1965 roku Gertrude Baniszewski wraz ze swoimi nastoletnimi dziećmi oraz – jak się później okazało dziećmi sąsiadów – torturowała i ostatecznie zamordowała szesnastoletnią Sylvie Likens.
Na długo zanim zabrałam się za lekturę Dziewczyny z sąsiedztwa przeczytałam sporą liczbę recenzji. Później przeczytałam wstęp do książki pióra Stephena Kinga. Wiedziałam o czym jest ta powieść. Wiedziałam na co się piszę. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo mną wstrząśnie. A przecież lubię mocne i brutalne historie...
Jak Ketchum gra na uczuciach czytelnika. W roli narratora osadził młodego chłopca, Davida, dopiero wchodzącego w okres dojrzewania. Na swój sposób jest wrażliwy i empatyczny, jednakże nie ma na tyle silnej osobowości, by przeciwstawić się złu i osobom je reprezentującym. Bo zło pociąga i fascynuje, wpływa na tą część osobowości, która sprawia, że ból i cierpienie innych sprawia satysfakcję. Z tego też powodu w trakcie lektury, tak samo jak narrator, doznać można skrajnie sprzecznych emocji. Z jednej strony czytelnika interesuje, co będzie dalej, co jako następne spotka dziewczynę, która bez powodu jest katowana i więziona w schronie przeciwatomowym. Z drugiej jednak ma ochotę dosłownie trzasnąć w łeb pojawiające się postaci i zrobić coś, by uratować nastolatkę zanim będzie za późno.
Jak wspomniałam wyżej, lubię mocne, krwiste i brutalne historie, jednakże przyznam się, że były fragmenty, gdzie przy Dziewczynie z sąsiedztwa po prostu wymiękałam. Nie mogłam poradzić sobie z całym tym bezmyślnym okrucieństwem i przyzwoleniem na zadawanie bólu, bez względu na to kto był oprawcą: Ruth czy dzieci. W powieści opisano całą gamę bestialskiego zachowania, którego poszczególni bohaterowie dopuszczali się względem bezbronnej nastolatki. Kiedy o tym czytałam w głowie raz po raz pojawiało mi się jedno proste pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego Ruth gnębiła dziewczynę? Dlaczego pozwalała na to swoim dzieciom, a także dzieciom sąsiadów? Odpowiedzi na te pytania nie dostałam, nie wprost. Odniosłam wrażenie, że kobieta traktowała bestialsko nastolatkę dlatego, że jej zazdrościła. Meg była piękna, młoda, bez zobowiązań, miała przed sobą całe życie. Ruth czerpała wręcz sadystyczną przyjemność z pozbawiania nastolatki chęci do życia.
Dziewczyna z sąsiedztwa, mimo całego ładunku emocjonalnego, jaki za sobą niesie, jest to książka, którą czyta się naprawdę szybko. Te ponad trzysta stron przelatuje nie wiadomo kiedy, a wraz z kolejnymi stronami czytelnik czuje się... totalnie rozbity w środku. Bo takie okropieństwa przydarzyły się Bogu ducha winnej dziewczynie. Bo doznała krzywdy ze strony dorosłych i rówieśników. Bo tak być nie powinno...
Powieści tej nie polecę osobom wrażliwym, ponieważ zwyczajnie przez nią nie przebrną. To historia, po którą powinni sięgnąć wielbiciele mocnej literatury, jednakże i oni mogą mieć problemy z przebrnięciem przez niektóre fragmenty. I gwarantuję, Dziewczyna z sąsiedztwa to książka, której nie zapomnicie.
Historia opisana przez Jacka Ketchuma w Dziewczynie z sąsiedztwa jest oparta na faktach. W 1965 roku Gertrude Baniszewski wraz ze swoimi nastoletnimi dziećmi oraz – jak się później okazało dziećmi sąsiadów – torturowała i ostatecznie zamordowała szesnastoletnią Sylvie Likens.
Na długo zanim zabrałam się za lekturę Dziewczyny z sąsiedztwa przeczytałam sporą liczbę recenzji. Później przeczytałam wstęp do książki pióra Stephena Kinga. Wiedziałam o czym jest ta powieść. Wiedziałam na co się piszę. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo mną wstrząśnie. A przecież lubię mocne i brutalne historie...
Jak Ketchum gra na uczuciach czytelnika. W roli narratora osadził młodego chłopca, Davida, dopiero wchodzącego w okres dojrzewania. Na swój sposób jest wrażliwy i empatyczny, jednakże nie ma na tyle silnej osobowości, by przeciwstawić się złu i osobom je reprezentującym. Bo zło pociąga i fascynuje, wpływa na tą część osobowości, która sprawia, że ból i cierpienie innych sprawia satysfakcję. Z tego też powodu w trakcie lektury, tak samo jak narrator, doznać można skrajnie sprzecznych emocji. Z jednej strony czytelnika interesuje, co będzie dalej, co jako następne spotka dziewczynę, która bez powodu jest katowana i więziona w schronie przeciwatomowym. Z drugiej jednak ma ochotę dosłownie trzasnąć w łeb pojawiające się postaci i zrobić coś, by uratować nastolatkę zanim będzie za późno.
Jak wspomniałam wyżej, lubię mocne, krwiste i brutalne historie, jednakże przyznam się, że były fragmenty, gdzie przy Dziewczynie z sąsiedztwa po prostu wymiękałam. Nie mogłam poradzić sobie z całym tym bezmyślnym okrucieństwem i przyzwoleniem na zadawanie bólu, bez względu na to kto był oprawcą: Ruth czy dzieci. W powieści opisano całą gamę bestialskiego zachowania, którego poszczególni bohaterowie dopuszczali się względem bezbronnej nastolatki. Kiedy o tym czytałam w głowie raz po raz pojawiało mi się jedno proste pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego Ruth gnębiła dziewczynę? Dlaczego pozwalała na to swoim dzieciom, a także dzieciom sąsiadów? Odpowiedzi na te pytania nie dostałam, nie wprost. Odniosłam wrażenie, że kobieta traktowała bestialsko nastolatkę dlatego, że jej zazdrościła. Meg była piękna, młoda, bez zobowiązań, miała przed sobą całe życie. Ruth czerpała wręcz sadystyczną przyjemność z pozbawiania nastolatki chęci do życia.
Dziewczyna z sąsiedztwa, mimo całego ładunku emocjonalnego, jaki za sobą niesie, jest to książka, którą czyta się naprawdę szybko. Te ponad trzysta stron przelatuje nie wiadomo kiedy, a wraz z kolejnymi stronami czytelnik czuje się... totalnie rozbity w środku. Bo takie okropieństwa przydarzyły się Bogu ducha winnej dziewczynie. Bo doznała krzywdy ze strony dorosłych i rówieśników. Bo tak być nie powinno...
Powieści tej nie polecę osobom wrażliwym, ponieważ zwyczajnie przez nią nie przebrną. To historia, po którą powinni sięgnąć wielbiciele mocnej literatury, jednakże i oni mogą mieć problemy z przebrnięciem przez niektóre fragmenty. I gwarantuję, Dziewczyna z sąsiedztwa to książka, której nie zapomnicie.
Za niemożliwe do zapomnienia dni w schronie na przedmieściach New Jersey
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc!
Kurcze, to chyba coś naprawdę dobrego! O autorze wiele się nasłuchałam. I dużo też piszą wszyscy właśnie o tej brutalności. Ale ja lubię takie szokujące książki więc nie zostaje mi nic innego jak tylko ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTak, ale wiedz, że historia opisana w "Dziewczynie z sąsiedztwa" już z Tobą zostanie... :)
UsuńKsiążka jest porażająca, traumatyczna - i nie ma w tych słowach cienia przesady. Na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki. Nie potrafię myśleć o niej ze spokojem, choć od lektury minęło już kilka lat. Coś przerażającego.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Tę powieść wystarczy przeczytać tylko raz, ale później, nawet po latach, będzie się ją pamiętać z najdrobniejszymi szczegółami...
UsuńJestem jej ciekawa. Dobrze, że zapada w pamięci :)
OdpowiedzUsuńDobrze i niedobrze zarazem. Jak przeczytasz, to mnie zrozumiesz :)
UsuńOd dawna mam w planach tę książkę. Uwielbiam takie klimaty.
OdpowiedzUsuńW takim razie powinnaś ją przeczytać jak najszybciej :)
UsuńZ jednej strony niecierpliwie czekam, aż książka do mnie dotrze, a z drugiej boję się tej lektury jak mało której.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już wkrótce będziesz ją u siebie miała. Czekam na Twoją opinię na jej temat!
UsuńTak, przy "Dziewczynie" dosłownie się wymięka, choćby nie wiem jak bardzo krwiste i brutalne lubiło się książki. To coś więcej niż kolejny thriller. Na mnie bardzo mocne zrobiła wrażenie już kilka lat temu i daję słowo, że nie zapomnę jej Ketchumowi! Nienawidzę go za nią, a jednocześnie niezdrowo podziwiam. Trudno to zrozumieć, ale jego książka jest pewnego rodzaju chorym fenomenem w tym gatunku.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńLuka Rhei napisała dokładnie to, co chciałam powiedzieć sama - choćby nie wiem, jak się lubiło powieści krwiste i okrutne (a czytam horrory ekstremalne, więc chyba się do tego grona zaliczam), "Dziewczyna..." i tak robi wrażenie i zostaje w pamięci. Ketchum nie tylko wykorzystał prawdziwą historię, ale też opisał ją tak autentycznie, tak dokładnie i tak przerażająco, że po lekturze można najzwyczajniej zacząć się bać drugiego człowieka i tego, co w nim siedzi. Świetna powieść, z pewnością jej nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńOczywiście opisana przez Ketchuma historia różni się od prawdziwych wydarzeń, ale prawda jest taka, jak to ujęłaś: człowiek zaczyna się bać innych, bo nigdy nie wiadomo co siedzi w ich głowach.
UsuńBardzo lubię książki Ketchuma, bo kopią po dupie i uczą pewnej pokory. On jako jeden z niewielu potrafi straszyć ludzi ludźmi i pokazywać, jacy niektórzy z nas są potworami. Wszystkie jego książki są mocne, krwiste i brutalne. I wszystkie mi się podobały. Ale bez wątpienia najbardziej kopie "Dziewczyna z sądziedztwa" i "Jedyne dziecko".
OdpowiedzUsuń"Jedynego dziecka" jeszcze nie czytałam, ale mam tę powieść w planach, podobnie jak "Rudy. Prawo do życia".
UsuńTa książka jest świetna, ale zważywszy na fakt, że wszystko to działo się naprawdę jednocześnie przeraża i ma się ochotę płakać, dosłownie. Nie wiem jakim trzeba być człowiekiem, by robić takie rzeczy. W zasadzie takiej osoby to chyba człowiekiem nawet nie można nazwać... To jedna z książek, których po prostu się nie zapomina i tyle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
http://natalie-and-books.blogspot.com/
Dokładnie, po prostu nie ma słowa, które pozwoliłoby na opisanie wszystkich tych wydarzeń, których dopuścili się bohaterowie powieści.
UsuńFaktem jest, że to bardzo dobra książka - wystarczy spojrzeć na komentarze. Mało która pozycja zostawia po sobie takie dziwne wrażenie. Ja się nawet czułem trochę winny po przeczytaniu - głównie dlatego, że do tego typu lektur skłania mnie dziwna fascynacja złą stroną ludzkiej natury. Niestety u Ketchuma widać to zło tak wyraźnie, że aż czasami boli :P
OdpowiedzUsuńBardzo wyraźne! O ile "Potomstwo", które czytałam jakiś czas temu, było "wesołym" taplaniem się w krwi i flakach, tak "Dziewczyna...", no cóż... co tu dużo pisać, to jest chore.
UsuńAle mnie emocjonalnie przetrzepała ta książka... Mimo że wiedziałam, co wydarzy się potem (oglądałam wcześniej ekranizację), to po prostu nie mieściło mi się w głowie, jak takie rzeczy mogły dziać się naprawdę...
OdpowiedzUsuńJa ekranizacji nie oglądałam, ale naczytałam się recenzji i niby też była przygotowana na to, co mnie czeka. Niby...
UsuńNiestety człowiek człowiekowi potrafi zgotować piekło.
OdpowiedzUsuńNiestety tak...
UsuńZapiszę ja sobie, bo mnie zainteresowałaś, bardzo!
OdpowiedzUsuńW takim razie jestem ciekawa jak ją odbierzesz, bo bardzo różni się od książek, które zazwyczaj czytasz :)
UsuńLubię brutalne książki, ale jest pewna granica. Mogę czytać o torturach, a im bardziej wymyślne morderstwo tym mam większą frajdę. Granicą staje się "na faktach", wtedy przestaje mis ie to podobać. Co innego czytać o fikcji,a co innego mieć świadomość, że ktoś przeszedł (czy też się to mu nie udało) to naprawdę. Wedy staje się to dla mnie chore, bezcelowe i czuję obrzydzenie. Szkoda, że takie skurwysyństwo chodzi po świecie.
OdpowiedzUsuńChodziło, chodzi i będzie chodzić. Niestety...
UsuńWitam koleżankę po fachu :D
OdpowiedzUsuńWygrałam kiedyś tę książkę w konkursie, ale wciąż leży na półce, bo jakoś nie mogę się za nią zabrać. Przeraża mnie jej ciężki kaliber i nigdy nie czuję się wystarczająco na siłach, żeby po nią sięgnąć...