Samotnie przez Europę
Grzegorz Wielgus, Krzyżowiecwydawnictwo: Novae Res
data wydania: 12 grudnia 2016 r.
liczba stron: 376
ISBN: 978-83-8083-353-1
okładka: miękka
Przepadam za powieściami historycznymi, których akcja rozgrywa się w okresie wypraw krzyżowych. Przeczytałam kilka świetnych historii dotyczących tego okresu czasu i sięgając po każdą kolejną książkę mam nadzieję, że będzie ona lepsza od poprzedniej. Jak na tle innych wypadła powieść Krzyżowiec Grzegorza Wielgusa? O tym przeczytacie poniżej.
Europa końca XI wieku. W trakcie oblężenia Antiochii traci życie jeden z krzyżowców, lecz nie umiera zupełnie. Jako nieumarły musi odpokutować wszystkie okrucieństwa, które popełnił za życia. W tym celu wyrusza do Jerozolimy, by oczyścić się z grzechów i z czystym sercem stanąć przed Boskim obliczem w dniu Sądu Ostatecznego.
Muszę przyznać, że autor wpadł na ciekawy pomysł, by połączyć powieść historyczną z elementami fantastyki, zachowując przy tym klimat czasów średniowiecza. Mamy oto nieumarłego krzyżowca, który za życia popełnił wiele okrutnych zbrodni, które przyszło mu teraz odpokutować. Poparzony i przez to niemy, o głowie przypominającej nagą czaszkę z pustymi oczodołami, w których jarzy się tajemnicze światło, bezimienny Rycerz przemierza Europę, by dotrzeć do Jerozolimy.
Przeszłość tytułowego bohatera z początku osnuta jest tajemnicą, lecz wraz z rozwojem wydarzeń czytelnik poznaje jego przeszłość w dość licznych retrospekcjach. Dowiaduje się wtedy o czynach, które popełnił i za które przyszło mu odpokutować. Bowiem Krzyżowiec w niczym nie przypomina bohatera chanson de geste, prędzej mu do najemnika, który dla garści złota gotowy jest wyrżnąć połowę wioski. Muszę jednak przyznać, że ów sposób kreacji bohatera, pokazanie mrocznej przeszłości i drogi do odkupienia, przyciąga uwagę i jednocześnie pomaga zrozumieć jego postępowanie. Tym bardziej że nawet w trakcie swojej osobistej krucjaty, w drodze do Grobu Pańskiego, bezimienny Rycerz nie waha się przed zadaniem gwałtu.
Niestety, o ile postać Krzyżowca jest ciekawa, tak fabuła książki już nieco kuleje. Jest bowiem bardzo liniowa, bohater porusza się od punktu A do punktu B, po drodze wykonując drobne questy, polegające głównie na pomocy napotkanym postaciom. W ich trakcie Rycerz musi najczęściej stawić czoła mitycznym bestiom czy zbójom, tak podobnym do niego samego w przeszłości. Ale oprócz scen walki i retrospekcji dotyczących przeszłości głównego bohatera, jakie pojawiają się w jego głowie, w powieści próżno szukać pobocznych wątków, które uzupełniłyby lub poszerzyły spojrzenie na wykreowany przez autora świat. I tego bardzo mi brakowało w trakcie lektury Krzyżowca.
Choć Krzyżowiec ciągle się przemieszcza, ciągle jest w drodze, to w powieści nie brak scen walki. Jest ich dużo, są napisane dobrze i są... soczyste. Krew leje się strumieniami, a w powietrzu latają odcięte kończyny. Jeśli o mnie chodzi bardzo sobie cenię fragmenty batalistyczne i jeśli są dobre ‒ a w tym przypadku są ‒ zawsze poprawiają moją ocenę recenzowanej powieści.
Krzyżowiec Grzegorza Wielgusa jest wymagający, przede wszystkim pod kątem czasu, jaki zajmuje lektura. Brak dialogów ‒ jeśli już, to czytelnik napotka tylko pojedyncze monologi postaci epizodycznych ‒ nie sprzyja szybkiemu czytaniu. Dlatego trzeba poświęcić tej książce kilka wieczorów, ale myślę, że lektura powinna przypaść do gustu czytelnikom, którzy lubią powieści groteskowe i nieoczywiste, z niezbyt szybką akcją.
Europa końca XI wieku. W trakcie oblężenia Antiochii traci życie jeden z krzyżowców, lecz nie umiera zupełnie. Jako nieumarły musi odpokutować wszystkie okrucieństwa, które popełnił za życia. W tym celu wyrusza do Jerozolimy, by oczyścić się z grzechów i z czystym sercem stanąć przed Boskim obliczem w dniu Sądu Ostatecznego.
Muszę przyznać, że autor wpadł na ciekawy pomysł, by połączyć powieść historyczną z elementami fantastyki, zachowując przy tym klimat czasów średniowiecza. Mamy oto nieumarłego krzyżowca, który za życia popełnił wiele okrutnych zbrodni, które przyszło mu teraz odpokutować. Poparzony i przez to niemy, o głowie przypominającej nagą czaszkę z pustymi oczodołami, w których jarzy się tajemnicze światło, bezimienny Rycerz przemierza Europę, by dotrzeć do Jerozolimy.
Przeszłość tytułowego bohatera z początku osnuta jest tajemnicą, lecz wraz z rozwojem wydarzeń czytelnik poznaje jego przeszłość w dość licznych retrospekcjach. Dowiaduje się wtedy o czynach, które popełnił i za które przyszło mu odpokutować. Bowiem Krzyżowiec w niczym nie przypomina bohatera chanson de geste, prędzej mu do najemnika, który dla garści złota gotowy jest wyrżnąć połowę wioski. Muszę jednak przyznać, że ów sposób kreacji bohatera, pokazanie mrocznej przeszłości i drogi do odkupienia, przyciąga uwagę i jednocześnie pomaga zrozumieć jego postępowanie. Tym bardziej że nawet w trakcie swojej osobistej krucjaty, w drodze do Grobu Pańskiego, bezimienny Rycerz nie waha się przed zadaniem gwałtu.
Niestety, o ile postać Krzyżowca jest ciekawa, tak fabuła książki już nieco kuleje. Jest bowiem bardzo liniowa, bohater porusza się od punktu A do punktu B, po drodze wykonując drobne questy, polegające głównie na pomocy napotkanym postaciom. W ich trakcie Rycerz musi najczęściej stawić czoła mitycznym bestiom czy zbójom, tak podobnym do niego samego w przeszłości. Ale oprócz scen walki i retrospekcji dotyczących przeszłości głównego bohatera, jakie pojawiają się w jego głowie, w powieści próżno szukać pobocznych wątków, które uzupełniłyby lub poszerzyły spojrzenie na wykreowany przez autora świat. I tego bardzo mi brakowało w trakcie lektury Krzyżowca.
Choć Krzyżowiec ciągle się przemieszcza, ciągle jest w drodze, to w powieści nie brak scen walki. Jest ich dużo, są napisane dobrze i są... soczyste. Krew leje się strumieniami, a w powietrzu latają odcięte kończyny. Jeśli o mnie chodzi bardzo sobie cenię fragmenty batalistyczne i jeśli są dobre ‒ a w tym przypadku są ‒ zawsze poprawiają moją ocenę recenzowanej powieści.
Krzyżowiec Grzegorza Wielgusa jest wymagający, przede wszystkim pod kątem czasu, jaki zajmuje lektura. Brak dialogów ‒ jeśli już, to czytelnik napotka tylko pojedyncze monologi postaci epizodycznych ‒ nie sprzyja szybkiemu czytaniu. Dlatego trzeba poświęcić tej książce kilka wieczorów, ale myślę, że lektura powinna przypaść do gustu czytelnikom, którzy lubią powieści groteskowe i nieoczywiste, z niezbyt szybką akcją.
Za podróż do Grobu Pańskiego serdecznie dziękuję
autorowi, Grzegorzowi Wielgusowi.
Coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :)
UsuńCzytałem. Dobra książka - klimat przede wszystkim, klimat rodem jak z obrazów Boscha, ciekawy bohater, wiele akcji. Niestety sama fabuła jest mniej ciekawa, jak wspominasz + pełno tych opisów, chciałoby się szybko przeczytać, a nie idzie, bo dialogów jak na lekarstwo. Ale ogólnie debiut dobry i sprawdzę kolejną książkę autora w przyszłości.
OdpowiedzUsuńTak, książka ma wady i zalety, ale jak na debiut wyszła całkiem dobrze :)
Usuń