Nie z tego świata
Joanna Łańcucka, Stara Słaboniowa i Spiekładuchyseria: ja gorę
wydawnictwo: Oficynka
data wydania: 21 czerwca 2013 r.
liczba stron: 446
ISBN: 978-83-62465-71-2
„Stara Słaboniowa i... co? Spiekładuchy? A co to ma być?” – tak można opisać moją pierwszą reakcję, kiedy kilka miesięcy temu zobaczyłam w Oficynkowych zapowiedziach książkę Stara Słaboniowa i Spiekładuchy. I muszę się przyznać, że za sprawą tego chwytliwego tytułu skusiłam się na tą powieść. Powiem Wam jedno: naprawdę było warto.
Teofila Słaboniowa, z domu Maciorkowska, mieszkanka wsi Capówka. Kobieta stara, zmęczona życiem, lecz o umyśle bystrym i żywym. W kontaktach z sąsiadami spotyka się z respektem pomieszanym częstokroć z drwiną. Bowiem w czasach, kiedy przeciętny człowiek zawierzył technice i nauce, ona jedna staje na straży bezpieczeństwa duchowego i fizycznego mieszkańców swojej wsi. Zło bowiem nie śpi i chętnie wyciąga ręce po nieszczęsne ludzkie ciała i dusze
Sum, Anecia, na tem świecie takie rzeczy złe, że człowiek tego ludzkim rozumem nie ogarnąć nie zdoła.
„Wsi spokojna, wsi wesoła...” – opiewał wieki temu uroki wiejskiego życia Jan Kochanowski. I jeszcze do niedawna można byłoby przyznać mu rację, patrząc na sielski obrazek polskiej wsi dwadzieścia, trzydzieści lat wstecz. Teraz maszyny zastąpiły siłę mięśni ludzkich i zwierzęcych. Mało kto wstaje skoro świt i chodzi spać z kurami, zaś miejsce wiejskich potańcówek urządzanych przy okazji sianokosów czy żniw zastąpiły wiejskie mordownie.
Całe szczęście wieś przedstawiona w powieści Łańcuckiej należy tych lepszych do czasów. Żadna data co prawda nie pada w żadnym fragmencie książki, ale według mnie akcja została umiejscowiona gdzieś na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych minionego wieku. Jest to wieś tradycyjna, z żywą tradycją i folklorem, teraz już niestety zapomnianym. Nikt nie wiąże czerwonych wstążeczek przy kołysce nowo narodzonego dziecka, wystawiając przy tym miseczkę mleka przed drzwi. Nie wiąże się również wstążeczek w grzywę konia... A nawet jeśli to całkiem prawdopodobnie nie wie dlaczego to robi...
(...) Ale widziały gały co brały. Trza było za pijaka się nie wydawać. Ja ze swojem Józkiem trzydzieści pinć lat dobrze żyję, bo un tylko w niedzielę po mszy pije. I jak świniaka ubijem. I jak kartofle sprzedamy, i buraki, i żyto. I jak szwagier przyńdzie, a że mu co dzień po drodze z roboty...
Dużą zaletą Starej Słaboniowej i Spiekładuchów jest język. Żywa, wiejska gwara, którą jeszcze można gdzieniegdzie, w bardziej odludnych okolicach wiejskich usłyszeć w ustach starych ludzi. Nie wiem jak będzie w Waszym przypadku, ale mi sprawiała mi ta gwara bardzo dużą przyjemność. Dzięki niej wiedziałam, że autorka naprawdę przyłożyła się w trakcie pisania swojej powieści – swoją drogą, powieści debiutanckiej, bardzo dobrej pod względem warsztatowym.
Przede wszystkim uciekła od łatwej drogi stworzenia głównego bohatera powieści. U Łańcuckiej nie zobaczycie postaci przypominającej Deana czy choćby Sama z serialu Supernartural, która zajmuje się tropieniem i eliminowaniem czarciego pomiotu. Autorka zdecydowała się na rozwiązanie trudniejsze, wybierając na swoją główną bohaterkę kobietę starą, zmęczoną życiem i walka ze wszechobecnym złem. Stara Słaboniowa to tak zwana mądra baba, co zna się i na ziołach, i poród odebrać umie, i wie, jak pozbyć się Zmory czy Kikimory.
Ja już za stara na to po nocy latanie. Ciężko mnie chodzić bez te nogie pieruńskie, a i już się nie kce, jak to dawniej bywało. Dość mnie już tych spiekładuchów, tych popaprańców, co z ludzkiej głupoty i złości na nasz padół przychodzo i niecnotę czynio. A bo to już ni ma komu złego odganiać, ludzie tera uczone, w zabobony, jak to gadajo, nie wierzo. Już ino ja jedna została, co się zna na piekielnych sztuczkach. Trza robić, póki sił starczy. Mus je, ino ochoty ni ma. – Słaboniowa znowuż westchnęła.
A bestii i potworów z naszego słowiańskich wierzeń w powieści jest całkiem sporo. Część z nich kojarzyłam tylko ze słyszenia, o istnieniu innych w ogóle pojęcia nie miałam. Lektura Starej Słaboniowej i Spiekładuchów sprawiła, że mam ochotę zaopatrzyć się i przeczytać Bestiariusz słowiański, gwoli poszerzenia swojej wiedzy w zakresie słowiańskiego folkloru.
Jednakże historie zawarte w książce dalekie są od przesyconych optymizmem. Część z nich kończy się szczęśliwie, inne nie. Niektóre zaś opowiadania mają niedopowiedziane zakończenie. Jest to coś, co zarazem uwielbiam i za czym nie przepadam. Takie historie z puentę dopowiedz sobie sam, Czytelniku pozwalają, ba, nakazują, zastanowić się nad sytuacją konkretnych postaci pojawiających się w powieści. W Starej Słaboniowej i Spiekładuchach będzie ku temu okazja nie raz, zapewniam Was.
Podsumowując: po lekturze debiutanckiej powieści Joanny Łańcuckiej mam autorce do przekazania jedno: Proszę nie przestawać! Proszę pisać dalej w tym właśnie stylu! Zaś czytelnikom powiem, aby widząc gdzieś u kogoś na półce, w bibliotece czy w księgarni nie wahali się i pewną ręką sięgnęli po Starą Słaboniową i Spiekładuchy. Mogę zagwarantować, że czas spędzony na lekturze nie uznacie za stracony.
Brzmi to cudownie, zdecydowanie rzecz warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńjak najbardziej warta, polecam :)
UsuńNarobiłaś mi apetytu! Myślę, że książka może mi się spodobać:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak :) Jeśli tylko ją dostaniesz gdzieś i przeczytać, czekam na Twoją opinię :)
UsuńPrzez brak oceny musiałam przeczytać całą recenzję :P A na poważnie, nie przepadam za opowiadaniami, więc chyba się nie skuszę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńHa! Widzisz jaka ze mnie zła kobieta jest! Zmuszam ludzi do czytania całej recenzji! ;)
UsuńA tak na poważnie, to widać muszę wprowadzić drobną poprawkę w recenzji, bo jak widać źle interpretuje się słowo "opowiadania" :) W tym przypadku chodziło mi raczej o kolejne historie, które należy traktować jak rozdziały książki. Wszystkie są ze sobą powiązane, tyle tylko że zamiast słowa "rozdział" pojawia się konkretny tytuł, jak np.: "Zmora" czy "Wesele" :)
Nie wiem, czy będę jeszcze tu zaglądać. Zmuszać ludzi do czytania :P
UsuńTo może kiedyś się skuszę ;)
I to w taki perfidny sposób... Jestem taka okrutna!! :D
UsuńDziękuję Ci za podesłanie linku do recenzji
OdpowiedzUsuńzostała dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
pozdrawiam serdecznie :)
Miłośniczka Książek
Czuję, że klimat tej książki przypadłby mi do gustu, do tego tytuł jest faktycznie intrygujący... Zachęciłaś mnie, rozglądnę się za tym :)J.
OdpowiedzUsuńTak, tytuł książki przyciąga uwagę :)
UsuńZ recenzji wynika, że to bardzo zabawny kawałek literatury :D Sam wieśniakiem jestem, więc być może skuszę się na jej przetestowanie ;)
OdpowiedzUsuńTak, momentami jest zabawnie, ale tu bardziej o nieuchronne przemijanie się rozbija :)
UsuńA poza tym: dobry wieśniak nie jest zły, więc wiesz... ;)
mnie urzekła też, jak ją tylko zobaczyłam, nie mogłam się doczekać, kiedy ją przeczytam! Dawno już tak niecierpliwie nie czekałam na żadną książkę ;P ale opłacało się! Pozdrawiam! PS Bardzo ciekawa recenzja, gdybym nie była już po lekturze, z pewnością skłoniłaby mnie do sięgnięcia po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńRecenzja zachęcająca! Jeśli będę miał okazje nabyć, na pewno to zrobię:)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i dziękuję :)
UsuńZapraszam Cię do dwóch zabaw, informacje na ten temat znajdziesz na moim blogu. Zaznaczam jednak, że udział w nich jest dobrowolny, więc nie musisz się czuć zobowiązana do odpowiedzi:)
OdpowiedzUsuńDzięki za zaproszenie, ale póki co spasuję :)
Usuń