
Cień byka
Łukasz Orbitowski, Szczęśliwa ziemiawydawnictwo: Sine Qua Non
data premiery: 23 października 2013r.
liczba stron: 384
ISBN: 978-83-7924-086-9
Łukasz Orbitowski. Autor kilkunastu książek i wielu
opowiadań, publikowanych głównie w czasopismach Nowa Fantastyka i Science
Fiction Fantasty i Horror (wcześniej Science Fiction).
Felietonista w wyżej wymienionej Nowej Fantastyce i Gazecie
Wyborczej. Patrząc na listę jego publikacji i osiągnięć, aż trudno jest mi uwierzyć,
że... nie słyszałam wcześniej o tym autorze. Nic a nic. Dopiero
lektura jego najnowszej powieści Szczęśliwa ziemia pozwoliła mi
poznać Orbitowskiego oraz jego twórczość.
Moja matka nazywała się Wściekłość.
Z marzeń się nie wyrasta, one rozwijają się
razem z nami. Jako dzieci śnimy o fantastycznych przygodach, nowych
zabawkach czy byciu dorosłym. Kiedy już dojrzejemy, nasze fantazje nabierają
bardziej realnego wymiaru. Marzy nam się kochający partner, dobrze płatna
praca, czy wygrana na loterii. Teraz wyobraźcie sobie, że Wasze imaginacje
naprawdę mogą się ziścić. Wystarczy tylko zejść w podziemia starego,
opuszczonego zamku i głośno powiedzieć czego się chce, a potem odtańczyć
taniec przed prastarą bestią. Zrobilibyście to? Bez względu na cenę, jaką
przyjdzie Wam zapłacić?
Przed takim samym dylematem staje paczka
przyjaciół, którzy u progu dorosłości chcą dla siebie czegoś innego niż
to, co oferuje im życie w Rykusmyku. Wszyscy pragną wyrwać się z tego
miejsca, by spełnić swoje marzenia, czy po prostu odmienić własny los. Jednak
nie jest to tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Realizacja dalekosiężnych
planów wymaga sporej dozy szczęścia i poświęcenia. W takich chwilach
przydałaby się pomoc. I chłopcy ją dostają. W zamian za...
poświęcenie. Nie zdają sobie jednak sprawy, że ich życzenia mogą zostać
wysłuchane na opak.
Warto tańczyć tu, w podziemiach. Za każdą nieprzespaną noc i połamany dzień. Za lodowate miesiące rozgrzewane tylko gniewem. Za drogi pełne spalonych domów i łunę na horyzoncie. Za popsute ciało i jego gniew kaleki. Za rzeczy niedokończone. Za kobiety o głodnych łonach i moje własne wysuszenie. Za świt witany w kuchni. Za Rykusmyku. Za rękę, co nie słucha głowy. Za ciemne ulice zionące grozą i złem. Za dziewczyny, które zawsze odejdą z lepszym. Za ponure baby, które zawsze zostają. Za wściekłość i Wściekłość. Za wyrwę po ojcu, nie do zasklepienia.
Za dziecko uschłe w przypadkowej matce. Za miłość. Za pieniądze. Za to, żeby wreszcie nastał koniec. Za ciszę, żeby trwała.
Jak już wspomniałam, Szczęśliwa ziemia to
pierwsza książka Łukasza Orbitowskiego, którą miałam okazję przeczytać. I trafiłam
na powieść dojrzałą i dogłębnie przemyślaną. Bardzo udany początek
znajomości z autorem, muszę to przyznać.
Orbitowski pisze o otaczającej nas
rzeczywistości w sposób prosty i zarazem obdarty ze złudzeń
doskonałości. Pokazuje szarą rzeczywistość, bardzo często brutalną, oczami
dorastającego chłopca, który sam musi poradzić sobie z własnymi
problemami, z towarzyszącym mu całe życie skrzekiem oraz trudną sytuacją
rodzinną: alkoholizmem matki i chęcią poznania swojego ojca.
Rykusmyku, miasto, gdzie się urodził i dorastał,
wydaje się wysysać energię ze swoich mieszkańców, karmi się ich lękami i marzeniami
(co do samej miejscowości Rykusmyku, wystarczy zrobić mały research, by
przekonać się, że główna akcja książki osadzona została w dolnośląskim
Jaworze).
To złe miejsce, Szymek. Tutaj umierają kobiety i dzieci. Nie wiem dlaczego, ale czasami wierzę, że to Ryku je zabija. Tak po prostu. Miasto jak wampir. Trochę to szalone. Dlatego ludzie wymyślają różne rzeczy, żeby dojść z tym do ładu.
Wraz z poszczególnymi chłopcami, później już
mężczyznami, czytelnik podąża ulicami Kopenhagi, Warszawy i Krakowa. Cała
paczka, oprócz Szymka, uciekła z Rykusmyku w poszukiwaniu lepszego
bytu dla siebie i możliwości realizacji marzeń, o których wcześniej
głośno mówili przy ognisku nieopodal żwirowni. Niepowodzenia w życiu osobistym
i zawodowym ściągają ich jednak z powrotem do rodzinnego miasta.
Co do samych bohaterów książki, zarówno tych
pierwszo- jak i drugoplanowych, to muszę przyznać, że są oni nakreśleni
bardzo szczegółowo, dzięki czemu zyskali niezależną egzystencję i niepowtarzalny
charakter. Lubię, gdy autor przykłada się do przedstawienia i kreowania
powołanych przez siebie do życia postaci. Dzięki temu budzą one sympatię,
litość, ich działania sprawiają, że pamiętając ich trudny start, życzymy im
wszystkiego, co najlepsze.
Wilczur nie musi tańczyć – będzie księgowym i inkasentem w eleganckim biurze pod czarną bramą. Starczą mu odsetki od marzeń, procenty od snów, lichwa na zakrwawiony piach i promocja jeden plus jeden. Oraz goście, wracający do siebie ze szczęśliwą ziemią na butach.
Sięgając po Szczęśliwą ziemię, nie
spodziewajcie się wartkiej, zapierającej dech w piersiach akcji. Jest to
bowiem powieść o mocno refleksyjnym charakterze, zmuszająca do przemyśleń i zastanowienia
się, co byśmy zrobili, będąc na miejscu Szymka, Staszka, Karola i Bartka.
Lub jak byśmy postąpili, mając możliwość spełnienia swojego życzenia, wiedząc
przy tym, że trzeba za to zapłacić bardzo wysoką cenę.
Tak, z całą pewnością Szczęśliwa ziemia zmusza czytelnika do refleksji na tematy przyszłości i przeszłości. Do rozmyślań nad gorzką prawdą i ponurą rzeczywistością. Nad przyjaźnią i poświęceniem. Nad potrzebą miłości i samotności w tłumie ludzi. Szczęśliwa ziemia nie należy do powieści stricte fantastycznych i wydaje mi się, że dzięki temu zyska czytelników spoza kręgu miłośników literatury fantasy. Bowiem jest to książka, którą naprawdę warto poznać.
Nie słyszałam jeszcze o autorze, ani nie słyszałam też o tej książce. Jednak skoro polecasz, to chętnie przeczytam:) Lubię lektury, które skłaniają do refleksji.
OdpowiedzUsuńA ta skłania wyjątkowo mocno, naprawdę :) Dlatego też ją polecam :)
UsuńLubię Orbitowskiego, także książkę prędzej czy później przeczytam. Zresztą Twoja opinia mnie zachęca i rozwiewa ewentualne wątpliwości - wynikające z tego, że moje ostatnie spotkanie z autorem było średnio satysfakcjonujące.
OdpowiedzUsuńJak wspomniałam w recenzji, jest to moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem i akurat wypadło bardzo dobrze :)
UsuńMasz może pod ręką jakieś inne, godne polecenia tytuły tego autora?
Ja również nie słyszałem wcześniej o tym autorze (choć nazwisko wydaje się znajome). Zniechęca mnie jednak brak dynamiki i właśnie ta refleksyjność. To jest oczywiście opinia "na dzisiaj", bo czasem mam ochotę także na taką literaturę. Niestety kończę właśnie trzecią książkę popularnonaukową z rzędu i nie mam najmniejszej ochoty na jakąkolwiek szczyptę rozmyślania więcej... :D
OdpowiedzUsuńNikt nie zwrócił uwagi na okładkę? Mi się na przykład podoba i wyróżnia się raczej pozytywnie :)
Mówisz więc, że póki co chcesz wyłączyć myślenie? ;)
UsuńJeśli chodzi o okładkę, to sprawa jest taka, że książkę dostałam w wersji recenzenckiej, a - jak wiadomo - są one "prostsze" wizualnie :) Nie mówię jednak, że ta okładka mi się nie podoba, wręcz przeciwnie :)
Autor ma fajne "fantastyczne" nazwisko. A ja bym chciała móc wypowiedzieć swoje życzenie jakiejś bestii. Tyle że właśnie - oby zostało dobrze zrozumiane i obym nie musiała za to płacić jakoś strasznie. A co do książki... podobnie jak Łukasz, zniechęcam się brakiem dynamiki. To na pewno jest plus, na pewno książka ma w sobie magię, ale na chwilę obecną szukam jednak akcji. Plusem jest jednak, że to nie jest typowa powieść fantasy - zatem jak będzie okazja, to przeczytam. A, i mnie się okładka podoba :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że spodobałaby Ci się ta książka, mimo iż jest bardziej refleksyjna :) Ciekawa byłabym Twojej opinii na jej temat :)
UsuńRecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam i czekam na kolejne linki :)
Jeszcze w tym miesiącu powinno się coś jeszcze dodać ;)
UsuńMój egzemplarz już do mnie idzie! Codziennie wypatruję listonosza :)
OdpowiedzUsuńW takim razie z niecierpliwością będę czekać na Twoją recenzję :) Myślę, że "Szczęśliwa ziemia" Ci się spodoba, tak naprawdę :)
Usuń